Seweryna Wysłoucha gorzka prawda po latach
Seweryn Wysłouch, „Stosunki narodowościowe na terenie województw wschodnich”. Wilno 1939/1949, Warszawa 2013;
Książka Wysłoucha ma swoją niezwykłą historię. Powstała w efekcie kilkuletnich badań etnosocjologicznych prowadzonych na zlecenie Rządu II RP. Wysłouch z zespołem zebrał na terytoriach północno-wschodniej Polski ok. 100 ankiet, które ilustrują poglądy ludności, ich poczucie tożsamości narodowej, deklarację wyznania i języka.
Pracę docenta Wysłoucha, zamówioną przez Rząd, odebrał w jedynym zachowanym egzemplarzu Jerzy Giedroyć, który w 1940 roku pełnił w Bukareszcie funkcje pełnomocnika ds. Narodowości. Nota bene obaj znali się dobrze i Jerzy Giedroyć tylko dlatego nie publikował pracy, aby nie zaszkodzić mieszkającemu po wojnie i pracującemu na Uniwersytecie Wrocławskim koledze.
Egzemplarz autorski dotrwał do lat 90-tych w szufladach Redaktora „Kultury”. W trakcie nadawania mu tytułu doktora honoris causa przez Uniwersytet Białostocki Giedroyć przekazał archiwalną pracę Wysłoucha
Dane wywołują szok. Potwierdzają to, czego niechętnie słuchaliśmy. Polityka narodowościowa władz II RP była pełna niesprawiedliwości i nietrafionych decyzji administracyjnych. Oczywiście na tle tego co działo się wokół Polski – w nazistowskich Niemczech i bolszewickiej Rosji – nie byliśmy krajem masowych represji i politycznej eksterminacji. Chociaż chętnie przykleja się nam takie łatki, bo Bereza Kartuska musiała być przeciwwagą dla łagrów na Sołowkach lub KL Dachau.
Polityka asymilacyjna władz II RP wynikała z prostej troski o bezpieczeństwo. Zaraza bolszewizmu wdzierała się na ziemie zamieszkałe przez ludność białoruską i „tutejszą” a terroryzm radykalnych Ukraińców niszczył nadzieje na porozumienie i zgodę.
Owszem brakowało władzom II RP subtelności i wrażliwości takich polityków jak Henryk Józewski. Polityka wojewodów Bociańskiego na Wileńszczyźnie Kostki-Napierskiego w Nowogródku polegała na tępym egzekwowaniu suwerennej władzy w stosunku do miejscowej ludności.
Co nam mówi takiego dzisiaj Wysłouch? I dlaczego szokuje? Dla mnie lektura jego pracy potwierdza tylko to, co znałem z literatury litewskiej i białoruskiej. Przede wszystkim fakt, że na terenach Polski Północno-Wschodniej większość ludności wiejskiej (ok. 90%) to Białorusini lub „tutejsi”. Polacy stanowią zaledwie 5% populacji tych obszarów. Oczywiście w miastach i miasteczkach ta sytuacja jest dalece inna.
Zawsze się zastanawiałem, kiedy na początku lat 90-tych pracowałem na Litwie i Białorusi, dlaczego na Wileńszczyźnie i Grodzieńszczyźnie praktycznie nie ma polskiego folkloru, śladów wiejskiej kultury, która byłaby różna od białoruskiej czy litewskiej?
Kiedy litewscy „nacjonaliści” z Landsbergisem na czele próbują nam tłumaczyć, że polityka kolonizacji i asymilacji Wileńszczyzny to lata 30-te odwracamy się ze złością i nie chcemy z nimi rozmawiać.
Wysłouch opisuje też proces represji (oczywiście miękkich, choć dla tamtejszej ludności dokuczliwych), zamykanie szkół, niszczenie cerkwi, likwidacja organizacji społecznych i politycznych.
Bolesny świadectwem polityki władz RP jest twórczość białoruskiej poetki i pisarki Łarysy Geniusz. Warto sięgnąć do jej fenomenalnej książki „Ptaki bez gniazd” (w polskim przekładzie Czesława Seniucha, wyszła w 2012 roku dzięki staraniom środowisk białoruskich w Białymstoku), gdzie polski czytelnik otrzymuje gorzką dawkę niechęci i podejrzliwości. Łarysa Geniusz była polską obywatelką i jako młoda aktywistka na własnej skórze, jako mieszkanka wsi Żłobowce i okolic Zelwy na Grodzieńszczyźnie doznawała niesprawiedliwości ze strony lokalnej administracji. Wyjechała z mężem do Pragi w 1937r. by dotkliwie odczuć, że i Czesi potrafią być wredni; nowe władze komunistyczne w Pradze lekką ręką wydają wszystkich obywateli ZSRR. Nawet mimo to, że Geniusz nie miała sowieckiego obywatelstwa. Od 1948 do 1956 Łarysa Geniusz jest więźniem archipelagu GUŁAG, za kilka wierszy patriotycznych opublikowanych w emigracyjnym pisemku (owszem, wspieranym przez władze hitlerowskie). Co ciekawe – jej syn Jerzy (biał. Jurka) zostaje w Polsce pod opieką krewnych i jako obywatel polski ratuje się przed represjami, które do końca długiego życia są udziałem jej matki, wybitnej białoruskiej pisarki. Nota bene Łarysa Geniusz do końca życia pozostaje osobą bez obywatelstwa. Na jej pogrzeb w Zelwie w 1983 roku przybywa grupa mińskich twórców. Wśród nich – jej wieloletni przyjaciel profesor Adam Maldis i pisarz Uładzimier Arłou.
W dzisiejszej Zelwie nie ma już białoruskich szkół. We wszystkich wykłada się po rosyjsku. Miejscowa ludność chętnie wyjeżdża do Białegostoku za granicą, aby odpocząć i zrobić obfite zakupy. Władze w Mińsku zastanawiają się od lat jak ograniczyć ten niezdrowy ruch na Zachód. Bolszewickie władze w latach 20-tych kusiły ludność białoruską II RP pokazując jak dynamicznie rozwija się białoruska literatura, film, teatr… obiecując ziemie dla chłopów i wolność… Zwolnionych z polskich więzień działaczy białoruskich Stalin jednak masowo rozstrzeliwał jako podejrzany i niepewny element. Ale – paradoksalnie – Ci którzy przeżyli Berezę Kartuską i nie wyjechali do bolszewickiego raju dawali w PRL świadectwo głupiej i krótkowzrocznej polityki władz II Rzeczypospolitej. Polska mogła być silnym oparciem dla mniejszości, o których pisze tak dokładnie Wysłouch w swojej pracy. Szkoda, że tak mało było w przedwojennej Polskiej polityce ludzi pokroju Józewskiego. Zainteresowanych pogłębieniem tej z kolei biografii zachęcam do lektury książki Timothy Snydera „Tajna wojna”.