(Polski) Geopolityka – pułapki krytycznego rozumu
Wstęp. Problemy z definicją
Geopolityka stała się modną sferą aktywności eksperckiej a nawet akademickiej. Przyznam, że od początku podchodziłem do tego z podejrzliwością. Każdy kto otrzymuje uniwersyteckie wykształcenie – filozoficzne i humanistyczne jest uczony, aby przyglądać się znaczeniom słów, w oparciu o strukturę języka, o ich pochodzenie, kontekst znaczeniowy i historyczno-kulturowy. W tym sensie trudno zgodzić się, że geopolityka ma być nauką.
Polityka jest częścią aktywności człowieka, częścią aktywności wspólnot – społecznych, narodowych i innych. Polityka odnosi się do troski o dobro wspólne. Klasyczne definicje polityki kierują nas w stronę rozumienia człowieka w jego społecznych uwarunkowaniach. Geo-polityka polega na uprawianiu polityki w wymiarze szerszym niż wspólnota, naród i państwo. Geopolityka przynależy takim podmiotom państwowym i gospodarczym, które są zdolne oddziaływać na innych w wymiarze globalnym. Przynależy tym, którzy mają niezbędne do tego atrybuty bądź instrumenty. Geopolitykę uprawiają mocarstwa światowe. Dzieje się tak niezależnie od woli ich władców czy kierowniczych elit. Geopolityki nie uprawia państwo małe i średnie; może być co najwyżej podmiotem pewnych geopolitycznych zjawisk i działań. Oczywiście pod warunkiem, że zostanie – siłą swoich atrybutów (np. gospodarczych, geograficznych) – dołączone do gry na globalnej szachownicy.
Geopolitykę uprawiają USA i Chiny, do niedawna ZSRS. Rosja chce zachować swoją pozycję gracza geopolitycznego, ale z każdą dekadą traci na znaczeniu. Niektórzy twierdzą, że spada do pozycji „mocarstwa regionalnego”. Geopolitykę w wymiarze regionalnym/ponadregionalnym prowadzi na świecie jeszcze kilka państw – np. Brazylia, Indie. Może RPA, może Japonia, może Turcja… W Europie mamy trzy regionalne mocarstwa – Niemcy, Wielka Brytania, Francja. Ich mocarstwowa przeszłość odeszła do historii, ale wciąż zachowują wiele atrybutów pozwalających odgrywać istotną rolę na arenie regionalnej i ponadregionalnej.
Czym innym jest jednak aktywność polityczna a czy innym nauka, wiedza o polityce. Niektóre encyklopedie w sposób oględny traktują „geopolitcs”. Raczej jako metodę badawczą niż samą naukę1. W drugim zdaniu hasła encyklopedii Columbia czytamy, że „teoretycy geopolityki kładą nacisk na…..”. Autorzy hasła mają świadomość rozróżnienia między nauką, metodą badawczą i teoretycznym podejściem do polityki, a samym uprawianiem polityki. Natomiast w Europie Wschodniej wielu, niezbyt dogłębnie wykształconych ekspertów, twierdzi, że geopolityka jest nauką. Jakby zapominali, że nauką jest politologia lub dyscypliny pokrewne takie jak: ekonomia polityczna, antropologia polityki, geografia polityki, filozofia polityki, teoria doktryn politycznych i prawnych itd. Geopolityka zaś to wyłącznie aktywność polityczna. Globalna.
Źródłem tej konfuzji, pomieszania pojęć, może być nie tyle fascynacja metodami badawczymi, których dostarcza geografia, antropologia, socjologia, ile skłonność do uprawiania doktryny politycznej w oparciu o dokonania nauki. W nieodległej przeszłości podobnie traktowany był doktrynalny komunizm (komunizm naukowy, jako przedmiot akademicki w ZSRS). Ta fascynacja jest silna i emocjonalnie uwarunkowana. Dlatego ciężko się dyskutuje ze zwolennikami przekonania, iż: wystarczy mieć wiedzę, aby skutecznie działać. Życie podpowiada, że sama wiedza nie wystarcza. Ponadto, historia XX wieku uczy nas, że tam, gdzie w centrum doktryny nie znajduje się człowiek, ideologia łatwo przeradza się w system totalitarny. Zarówno faszyzm/hitleryzm jak i komunizm wypracowały aparat pojęciowy i własny język, przy pomocy którego ideologia udaje (fake) racjonalną czy naukową teorię. Dobrze wiemy, że do służby reżymów zaprzęgano zdeformowane narzędzia antropologii (np. teorie rasowe) czy ekonomii (ekonomia polityczna komunizmu).
Geopolityka po sowiecku
Od ponad dekady wracam do prac Aleksandra Dugina, którego działalność jest wprawdzie przeceniana, ale wynika nie tyle z zasług i poziomu intelektualnego, ile z faktu, że jest reprezentantem pewnej trwałej tendencji i stanu umysłów polityków i politologów na obszarze postsowieckim. Chciałoby się powiedzieć, że to spadek po naukowym komunizmie. Z pewnością to uproszczenie, ale mam nieodparte wrażenie, że sieroty po doktrynach politycznych marksizmu-leninizmu postanowiły znaleźć sobie nową, lepszą rodzinę. Adopcja przebiegła szybko, a jej efektem są polityczne potwory, które straszą nie tyle na uczelniach, co w postaci praktyki rządzenia (neobolszewizm) w krajach post-sowieckich. Na Białorusi Łukaszenko przywrócił ideologię państwową (jest to zarówno przedmiot akademicki jak i zestaw „prawd do wierzenia”) realizowaną przez urzędników i funkcjonariuszy. Efekt tego widzimy dzisiaj na ulicach białoruskich miast. Sowiecką flagę zastąpiła dziś na nowo historyczna biało-czerwono-biała a herb (zwany żartobliwie kapustą) wypiera tradycyjna Pogoń.
W wypadku Rosji – która chce być jednym z najważniejszych podmiotów w polityce globalnej – mamy do czynienia z realizowaną potrzebą (elit), aby ubrać w stosowny kostium doktrynalno-ideologiczny aspiracje mocarstwowe, imperialne. Naprzeciw tym potrzebom wyszło grono „geostrategów”, wśród których Aleksander Dugin, jako przedstawiciel nurtu euroazjanizmu (euroazjatyzmu) wydaje się gwiazdą zachodzącą. Konkurencja w tej dziedzinie jest coraz silniejsza.
Bardziej mnie jednak niepokoi, że w polskiej politologii, a zwłaszcza w tej jej części, którą określamy jako sowietologia czy wschodoznawstwo, tzw. geopolityka wchodzi do obiegu akademickiego bocznymi drzwiami i niesie wiele zagrożeń. Jednym z nich jest budowanie przekonania w szerokich kręgach eksperckich, że rosyjski euroazjatyzm jest doktryną atrakcyjną i równoprawną, jak każda inna doktryna polityczna. Przychodzi na myśl obśmiana kiedyś przez Karola Wędziagolskiego teza wynikająca z jego rozmowy z Romanem Dmowskim, iż Polska mogłaby się stać wice-Rosją2. Dzisiaj uzasadnieniem dla tej oferty ma być rozwijająca się np. mitologia Wielkiej Lechii. Euroazjatyzm jest niebezpieczny o tyle, o ile jego potencjalna atrakcyjność wykrada nas ze świata zachodniego, z kultury europejskiej, w której Polska zawsze była i z której nasz kraj próbowano wyrywać żelaznymi kleszczami „petersburskich czy moskiewskich ideologii” (np. słowianofilstwo).
Aleksander Dugin dostarcza tu paliwa, które kształtuje język i wyobraźnię polityków, decydentów i ich doradców. Na prace Dugina powoływali się Gleb Pawłowski, Władisław Surkow czy Siergiej Karaganow)3. W pracach Dugina prezentowana jest stara idea podziału Europy środkowej na dwie strefy wpływów – rosyjską i niemiecką4. O tym jeszcze później.
Książki Dugina rozchodzą w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, a jego sława dotarła do Polski, gdzie z udziałem młodych pracowników naukowych (Leszek Sykulski) powołano do życia akademickie centrum geopolityki w Częstochowie. Według Tomasza Pawluszko, „geopolityka” nie znalazła w Polsce miejsca na uniwersytetach, dlatego weszła do świata akademickiego niejako bokiem5. Winę za ten stan rzeczy Pawluszko widzi w aktywności akademickiej m.in. prof. Kuźniara, który dokonał stygmatyzacji geopolityki, porównując do teorii hitlerowskich. Słusznie autor uważa, że zasłużonym dla „geopolityki” jest Leszek Moczulski, którego monumentalne dzieło „Geopolityka. Potęga w czasie i przestrzeni” kształtuje zainteresowania młodych politologów. Jednakże autor nie zwraca uwagi na oczywisty fakt, w jaki sposób Moczulski traktuje „geopolitykę”. Dla niego to tylko metoda opisu zjawisk. Z podobnym podejściem mamy do czynienia w wypadku prac wybitnych amerykańskich politologów jak Morgenthau, Mearsheimer, Nye, Luttwak, Brzeziński, Kagan, Fukuyama, i wielu innych. Żaden z nich nie uprawiał ideologii, tylko niektórzy mają w swoich biografiach epizody związane z doradzaniem politykom czy organom władzy wykonawczej.
W Polsce umyka ekspertom fakt, że przed Duginem o konieczności postawienia geopolityki na służbie współczesnych interesów Rosji apelował m.in. W.A. Dergaczow6 i K.E. Sorokin7. Sorokin w latach 90-tych wyraźnie postawił teoretyczne zadanie przez dyplomatami rosyjskimi, jak wyjść z syndromu utraconego bipolaryzmu i wrócić do grona mocarstw w światowej rywalizacji. Ideologiczne pozycjonowanie Ameryki dość mocno ugruntowało przekonanie wśród rosyjskich analityków i ekspertów, iż mamy cały czas do czynienia z rywalizacją z USA, w której chwilowo Rosja znajduje się w pozycji znokautowanego sparingpartnera. Do gry jednak może i powinna powrócić. Warunkiem jest ideologiczna odbudowa, po klęsce marksizmu. Geopolityka – jak twierdzą jej rosyjscy wyznawcy – jest zatem zadaniem o charakterze państwowym. Jej uprawianie dla byłych marksistów, neopozytywistów, zwolenników materializmu i komunizmu naukowego może przynosić nie tyle satysfakcję, ile pomóc w kontynuacji – przerwanych upadkiem komunizmu – karier akademickich. Korygując tylko nieznacznie dotychczasowe prace, teksty publikowane w takich pismach jak „Waprosy komunizma”, plany i projekty badawcze. Wielką przysługę dla rosyjskiego geopolityki zrobił z pewnością Samuel Huntington, a pośrednio i Zbigniew Brzeziński dostarczając paliwa dla wyobraźni geostrategicznej i karmiąc nadzieje na rychły powrót rywalizacji, która przywróci Rosji należną jej pozycję. Leszek Moczulski słusznie uważa, że tradycje geopolityczne sięgają rosyjskiego panslawizmu oraz są głęboko umotywowane w pracach Lwa Gumilowa.8
W środowiskach analityków rosyjskich każdy gest wynikający z życzliwego zainteresowania Warszawy krajami obszaru postsowieckiego jest automatycznie kwalifikowane jako próba udziału Polski w większych grach geostrategicznych po stronie dotychczasowego wroga tj. USA i NATO. Moskwa zazdrośnie od lat patrzy na próby eksportu demokracji na Ukrainę, Białoruś, do Gruzji, Mołdawii (w postaci tzw. kolorowych rewolucji). Instytucje władzy na Kremlu uznają te procesy za skonsolidowaną i konsekwentną strategię inspirowaną z zewnątrz i stanowiącą dowód na ingerencję czynników zagranicznych w obszar tzw. bliskiej zagranicy. Wyrwanie się z tego kręgu geopolitycznego myślenia, wyjście w stronę dialogu o wartościach jest utrudnione i nie tylko Polska, ale cała UE ma z tym poważny kłopot9.
Na służbie rosyjskiej polityki
Wróćmy do samej książki Dugina. Autor konstatuje fakt rozpadu ZSRS, krach systemu komunistycznego, który dla wielu ludzi sowieckich stał się olbrzymim ciosem. Dugin przeprowadza prostą paralelę między marksizmem a geopolityką, której uprawianie proponuje w miejscu opuszczonym przez „naukowy komunizm”, ale z pozostałymi w rękach wieloma jego narzędziami. Uważa on, że marksizm doskonale tłumaczył mechanizmy społeczne procesów produkcji, demaskował i obnażał burżuazyjną ideologię, ale odnosiło się to do pewnej zamkniętej epoki historycznej. Dzisiaj potrzebny jest inny rodzaj demaskatorskiej pasji, a w tym może pomoc geopolityka, z jej mechanizmami rządzącymi stosunkami międzynarodowymi. Dzieło wyzwolenia pracy dokonane przez Marksa daje się porównywać do odkrycia systemu ochrony terytoriów, oferowanego przez geopolitykę.
Zadania geopolityki wychodzą poza dyskurs naukowy. Praca Dugina w wielu miejscach nosi, mimo deklaracji pozostania na poziomie rozważań akademickich, charakter manifestu politycznego skierowanego do tych, którzy dysponują narzędziami prowadzenia polityki zagranicznej.
Według Dugina geopolityka to po prostu światopogląd10. I tu zmienia nieco akademicki dyskurs twierdząc, że nie do końca da się postawić geopolitykę w jednym szeregu z naukami. Geopolityka to coś więcej, to system nauk. Twierdzi dalej: „Ona znajduje się na tym samym poziomie, co marksizm, liberalizm, itd. Geopolityka to system interpretacji społeczeństwa i historii, wskazujący jako podstawową zasadę jedno najważniejsze kryterium oraz prowadzące do niego pozostałe niezliczone aspekty funkcjonowania człowieka i przyrody.” Dugin na kartach swojej sztandarowej pracy zmaga się z definicją geopolityki próbując szukać analogii z marksizmem i liberalizmem. Powraca do próby definicji w sposób następujący:
Geopolityka – to światopogląd władzy, nauka o władzy i dla władzy (….) Geopolityka – to dyscyplina elit politycznych (zarówno obecnych jak i alternatywnych), a cała jej historia przekonująco udowadnia, że zajmowali się nią wyłącznie ludzie, którzy aktywnie brali udział w procesie zarządzania państwami i narodami lub przygotowujący się do tej roli…11.
Dugin w pierwszym rozdziale swojej rozprawy, korzystając z prac Friedricha Ratzel’a, Halforda Mackindera, powiela zasadę podziału świata na tellurokratię (ludy i imperia lądowe) i talassokratię (ludy i imperia morskie). Nie bez wpływu, choć autor woli powoływać się na zachodnich autorów (Karla Schmidta, Karla Haushofera, Vidala de la Blache’a), na wywody i sposób opisywania świata pozostają lektury dzieł rosyjskich autorów oraz ich interpretatorów. Wyraźnie widać ślad myśli i koncepcji Gumiliowa czy Sawickiego. Ale Dugin wybiera dla rosyjskiego czytelnika inne wzorce (bardziej wiarygodne?) – niemieckiej humanistyki, wzbogacając uzasadnienie dla geopolityki cytatami z Haushofera czy autora „Teologii politycznej”,
Dla Dugina, podział świata w dużym stopniu nakłada się na podział wpływów między USA i ZSRS. Świat atlantycki to talassokratia dążąca do poszerzania swojego oddziaływania i opanowania reszty świata. Świat współczesny to permanentna wojna tych dwóch światów w jego różnorodnych epifaniach i wariacjach. Nietrudno w ten zgrzebny schemat wcisnąć z jednej strony siły zachodnie dążące do podporządkowania Wschodu, z drugiej siły Euroazji dążące do pokojowego zatrzymania tego procesu.
Dugin nie poprzestaje na takich schematach. Idzie dalej szukając Lebensraum dla postsowieckiej myśli imperialnej upokorzonej wielką przegraną w wyścigu z Zachodem. Postulatem zasadniczym jest stworzenie Nowego Imperium. To obszar euroazjatycki, wykoncypowany z popularnych opracowań i tłumaczeń prac zachodnich autorów pokroju Huntingtona.
Nowym sojusznikiem odradzającej się Rosji (na gruzach ZSRS) mogą być inne obszary i nowe imperia, przy pomocy których udałoby się pokonać talasssokratyczny „świat euroatlantycki”. Tutaj Dugin dostrzega trzy osie geopolityczne, na których Rosja mogłaby się oprzeć w budowaniu nowych geopolitycznych strategii, realizując podstawowe zadanie budowy „Nowego Imperium”:
-
oś Berlin – Moskwa
-
oś Berlin – Teheran
-
os Berlin – Tokio
Śledząc nowsze prace Dugina i porównując z „Podstawami geopolityki” warto zwrócić uwagę na nikłą obecność Chin. Dugin nie chce brać także pod uwagę faktu, że potęga Chin, która w ostatniej dekadzie stała się (nie tylko dla Rosji) potężnym wyzwaniem geopolitycznym, gospodarczym, militarnym i demograficznym itd., jest już dla USA dużo istotniejsza niż relacje z Moskwą. Deklaracja o przesunięciu osi geopolitycznych na Ocean Spokojny (administracja Obamy), na ośrodki gospodarcze i polityczne pomiędzy Azją południowo-wschodnią a zachodnim wybrzeżem USA, w dużym stopniu dezaktualizuje koncepcję euroazjatycką Dugina. Oczywiście nie do końca, gdyż według rosyjskich „geopolityków” Moskwa ma do ugrania odbicie całego obszaru postsowieckiego, zagospodarowanie polityczne i gospodarcze Europy Środkowej a także liczne cele na Kaukazie, Bliskim Wschodzie czy dalekiej Azji.
Polska w centrum świata?
Koncepcje Dugina wokół „osi Berlin – Moskwa” są szczególnie interesująca dla czytelnika polskiego. W obszarze europejskim, według autora „Geopolityki” ciągle trwa wojna o środkową część Europy. Projekt euroazjatycki ma się stać w tym procesie zagospodarowywania Europy środkowej, swoistym elementem spajającym Moskwę i Berlin12. Budowa imperium euroazjatyckiego może się dokonać właśnie poprzez wykorzystanie na obszarze całej Euroazji niemieckiego potencjału technologicznego oraz wspólne zagospodarowanie Europy Środkowej. Według Dugina Europa Środkowa jest w sposób naturalny skonstruowana tellurokratycznie, jest bliższa ideokracji euroazjatyckiej. Wpływ Europy Środkowej można rozciągnąć także na Włochy i Hiszpanię. Naturalną stolicą tej środkowoeuropejskiej przestrzeni jest Berlin. Tylko naród niemiecki ma warunki oraz predyspozycje, aby jednoczyć tę część kontynentu europejskiego. Niemcy są też naturalnym wrogiem świata euroatlantyckiego (talassokratycznego). Dugin uważa, że to Anglia i Francja przekonywały narody Europy środkowej, że powinny być niepodległe, niezależne od Rosji i Niemiec, destabilizując tym samym tę część Europy. Mało tego, świat atlantycki wszelkimi siłami usiłował wspierać nastroje antyniemieckie w Rosji i antyrosyjskie w Niemczech. Wszystko po to, aby wciągnąć oba imperia w konflikt o strefę wpływów w Europie Środkowej – zwłaszcza w Polsce, Rumunii, Serbii, na Węgrzech, Czechosłowacji, krajach bałtyckich i na Ukrainie Zachodniej. Ta linia dotyczy przecież i dzisiejszej strategii NATO – zauważa Dugin. To jest podnoszenie na nowo idei federacji bałtycko-czarnomorskiej, która byłaby związana ze światem atlantyckim i przeciwna zarówno Rosji jak Niemcom13.
Dugin podkreśla, że powstanie osi Berlin – Moskwa zakłada przede wszystkim aktywne zwalczanie jakichkolwiek form organizacji w Europie Środkowej, „kordonów sanitarnych” oraz zwalczanie przejawów rusofobii w Niemczech oraz germanofobii w Rosji. Wszystkie sporne kwestie w tym regionie Rosja i Niemcy powinny rozwiązywać poprzez porozumienie i poprzez antycypację potencjalnych zagrożeń dla dobrych relacji. Przede wszystkim konieczne jest dążenie do zdecydowanego usuwania wszelkich „kordonów sanitarnych” i wyprzedzające rozwiewanie iluzji państw położonych między (w domyśle: Rosją i Niemcami), co do ich potencjalnej niezależności od potężnych geopolitycznych sąsiadów. Niezbędne jest stworzenie bezpośredniej i jasnej granicy między przyjacielską Rosją i Europą Środkową (Niemcami) także w perspektywie utworzenia jednego silnego bloku na osi Berlin – Moskwa, co powinno zachowywać swoje geopolityczne znaczenie, jako kulturowe, etniczne i religijne limes wyznaczające obszar jednorodności, tak, aby wcześniej eliminować potencjalną ekspansję narodową czy wyznaniową na terenach przygranicznych. Relacje rosyjsko-ukraińskie, rosyjsko-pribałtyckie, rosyjsko-rumuńskie, rosyjsko-polskie itd. powinny być traktowane nie jako dwustronne, ale jako trójstronne, z udziałem Niemiec. Ten postula Dugin rozszerza na relacje państw środkowoeuropejskich z Niemcami, tak aby uczestniczyła w tym Rosja i aby unikać jakiegokolwiek mieszania się państw obszaru atlantyckiego, zwłaszcza Amerykanów.
Oś Berlin – Moskwa pomoże w rozwiązaniu całego szeregu problemów, z którymi borykają się dzisiaj Rosja i Niemcy. Rosja w takim sojuszu otrzymuje dostęp do wysokich technologii, do dużych inwestycji w przemyśle, zyskuje udział Europy w ekonomicznym odbudowaniu ziem rosyjskich. Przy czym nie ma mowy o gospodarczej zależności od Niemiec, gdyż Niemcy nie będą w Rosji działać charytatywnie, ale jako równoprawny partner otrzymując od Rosji strategiczne wsparcie i gwarantujące Niemcom polityczne uwolnienie się od dominacji USA oraz surowcowo-energetyczną niezależność od krajów trzeciego świata kontrolowanych przez obszar atlantycki (na tym opiera się energetyczny szantaż Europy ze strony USA).14 Niemcy dzisiaj to gospodarczy kolos i polityczny karzeł – powtarza Dugin. Rosja dokładnie odwrotnie – polityczny gigant i gospodarczy kaleka. Oś Berlin – Moskwa wyleczy słabości obu partnerów i położy podwaliny pod kwitnący rozwój Wielkiej Rosji i Wielkich Niemiec. W dalszej perspektywie może to doprowadzić do powstania samodzielnej, strategicznej i gospodarczej konstrukcji skierowanej na stworzenie imperium Euroazjatyckiego – Europejskiego Imperium na Zachodzie i Rosyjskiego Imperium na Wschodzie Euroazji. Przy czym dobrobyt obu oddzielnych części tej kontynentalnej konstrukcji posłuży rozwojowi całości.
Wzmocnienie osi Berlin – Moskwa wymaga, według Dugina, dokładnego oczyszczenia kulturowo-historycznej perspektywy relacji wzajemnych od ciemnych stron zaprzeszłej historii wojen rosyjsko-germańskich, które były efektem skutecznych intryg lobby atlantyckiego w Niemczech i Rosji, nie wyrażały zaś politycznej woli naszych kontynentalnych narodów. W tej perspektywie Dugin postuluje zwrot Niemcom Obwodu Kaliningradzkiego (Prusy Wschodnie), tak aby odżegnać się od ostatniego terytorialnego symbolu straszliwej wojny bratobójczej. Ale, żeby to nie zostało przyjęte przez Rosjan jako kolejny krok w stronę geopolitycznej kapitulacji, Europa powinna zaproponować Rosji inne terytorialne aneksje lub jakieś formy poszerzenia strefy wpływów strategicznych, wykorzystując do tego kraje, które uparcie dążą do połączenia się w „czarnomorsko-bałtycką federację”. Problem restytucji Prus Wschodnich powinien być nieodłącznie związany ze strategicznym i terytorialnym poszerzeniem Rosji i Niemcy powinny, mimo zachowania w obwodzie kaliningradzkim rosyjskich baz wojskowych, wspierać ze wszystkich sił dyplomatyczne i polityczne wzmocnienie strategicznej pozycji Rosji na Północnym-Zachodzie i Zachodzie. Kraje nadbałtyckie, Polska, Mołdawia i Ukraina – jako potencjalny „kordon sanitarny” – powinny podlegać geopolitycznej transformacji nie po restytucji Prus ale jednocześnie z nią, jako element tego samego procesu zatwierdzania granic między zaprzyjaźnioną Europą Środkową a Rosją.
Słowa Bismarcka „na wschodzie Niemcy nie mają wroga” powinny stać się dominantą niemieckiej doktryny politycznej i maksyma odwrotna powinna być przyjęta przez rosyjskich władców – na zachodnich rubieżach Europy Środkowej Rosja ma samych przyjaciół. Aby stało się to rzeczywistością, niezbędne jest przyjęcie geopolityki i jej podstawowych założeń jako bazy dla wszystkich decyzji w obszarze relacji międzynarodowych, zarówno w Niemczech jak i w Rosji, ponieważ tylko z tego punktu widzenia konieczność i nieuniknioność ściślejszego związku rosyjsko-niemieckiego musi być uświadomiona i uznana do końca. W przeciwnym razie odwoływanie się do konfliktów historycznych, nieporozumień i sporów zerwie wszelkie próby stworzenia silnej i solidnej bazy dla niezbędnej życiowo osi Moskwa – Berlin15.
Decyzja o wyborze drugiej osi Moskwa – Tokio jest według Dugina uwarunkowana z jednej strony historycznym związkiem Japonii z Niemcami z drugiej strony Chiny nie dają nadziei na wierność kontynentalnym zasadom ideokracji, gdyż nie raz okazywały się bliższe siłom atlantyckim, były wykorzystywane w grze światowej zarówno przez Wielką Brytanię jak i USA.
Trzecia oś Teheran – Moskwa zakłada wspieranie świata arabskiego z dominacją Iranu, który zawsze sprzyjał Rosji w obliczu wrogów, którymi był otoczony (kolonializm brytyjski, Turcy, wahabizm saudyjski i proatlantyckie reżymy w niektórych państwach arabskich).
Geopolityka małych państw: wersja białoruska.
Przykłady na to jakie mogą czyhać na nas pułapki geopolitycznego dyskursu wyśledziłem w białoruskich periodykach politologicznych. Autorzy publikujący na przykład na łamach kwartalnika „Biełaruskaja Dumka” skłaniają się ku „optyce rosyjskiej”. Zanurzają się w geopolitykę, nie bacząc, niektóre kraje mają nikłe znaczenie w globalnej grze wielkich podmiotów. Ale ponieważ przyjęło się uważać, że miejsce Białorusi na styku Zachodu i Wschodu stawia ją w szczególnie ważnym polu globalnych rozgrywek to niektórzy białoruscy eksperci przystąpili do konstruowania własnych geopolitycznych teorii.
Zbliżone do Kremla środowiska analityków i ekspertów wzmacniają wśród białoruskich elit władzy poczucie, że kraj ten jest niezwykle ważnym ogniwem toczącej się rywalizacji światowej. Nie umniejszając roli Białorusi oponenci takiego podejścia uważają, że każdy kraj, w dowolnym miejscu na świecie, może być, przy zglobalizowanym systemie komunikacji, areną globalnych rozgrywek (rządów tajnych i jawnych, mafii, systemów finansowych, tajnych/jawnych struktur wspierających makroprojekty społeczne itp.). Głosy takie pojawiają się zarówno wśród opozycyjnych działaczy politycznych jak i niezależnych ekspertów. Towarzyszy temu opinia, że Białoruś z perspektywy Rosji ma jednak znaczenie marginalne, z czego zdają sobie sprawę eksperci poważnie traktujący swoje zajęcie16.
Władimir Babkou, uważa, że w geopolitycznej grze, z jaką mamy do czynienia we współczesnym świecie jest wiele obszarów, nad którymi państwo powinno rozciągnąć parasol bezpieczeństwa17. Dla przykłady wydatki na naukę pokazują potencjał i poziom intelektualnej niepodległości. Zależność od jednego partnera gospodarczego to również zagrożenie. Babkou zgadza się z powszechnymi dziś poglądami, że klasyczne zagrożenia (agresja zbrojna na czyjeś terytorium) jest czymś mało prawdopodobnym. Rosyjska agresja na Krym raczej wzmacnia takie przekonanie, gdyż mamy do czynienia z wyjątkowo anachronicznym (czyli terytorialnym) podejściem do geopolityki ze strony rosyjskich elit. Podobnie zresztą anachroniczny jest obecny konflikt o Górski Karabach. Elity azerskie i ormiańskie broniąc swoich interesów nie potrafią uciec od geopolityki i zrobić krok do przodu, przyjmując zupełnie inną optykę dla rozwiązania konfliktu. Im bardziej gubimy się w tym „geopolitycznym dyskursie” tym większy wysiłek intelektualny powinien być kierowany ku takim zagrożeniom, które niesie współczesna cywilizacja (ekologia, terroryzm, religijny fanatyzm, cyberprzestępczość, dominacja gospodarcza podmiotów niepaństwowych itd.). Babkou wspomina w swoim tekście o Partnerstwie Wschodnim, jako projekcie wskazującym na „niedomknięty układ geopolityczny w Europie” i możliwych nowych konfiguracjach lub zmianach. Białoruś mając wyjątkowe położenie geopolityczne i potencjał może spełnić swoją rolę w procesie jednoczenia się europejskiego kontynentu. Proces integracji z Rosją może zatem pozwolić Białorusi odegrać rolę akceleratora w budowaniu Związku Europejskiego18.
Władimir Kononiejew jest bardziej ostrożny i dostrzegając pewne ukryte zamysły twórców programu „Partnerstwo Wschodnie” (wskazuje na polskie ambicje odbudowania wpływów w tej części Europy, która kiedyś nazywała się I Rzeczpospolitą), co sprowadzić można do zarysowania koalicji „czarnomorsko-bałtyckiej”. Jednocześnie dostrzega elementy pozytywne polegające na możliwości włączenia Białorusi w cały szereg projektów UE, które przyniosą realne korzyści gospodarcze i społeczne19.
W kontekście prezentowanych od początku niniejszego tekstu moich wątpliwości i pytań czym jest geopolityka z dużym rozbawieniem znalazłem tekst Siergieja Łomowa, asystenta z Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego, który postulował skromniejsze podejście do geopolityki i stworzenie subdyscypliny naukowej „geopolityka małych państw”. Nauka ta – twierdzi adept białoruskiej politologii – pozwoli zrozumieć i dostarczyć narzędzia analityczne do badania wydarzeń w skali kraju, a mających odniesienie do wielkich procesów (np. clash of civilisations) . Z drugiej strony dzięki nowatorskim metodom „geopolityki małych krajów” udałoby się przejść od reagowania na wydarzenia w świecie, do projektowania i budowania zjawisk korzystnych dla mniejszych podmiotów w geopolitycznej grze20.
Białoruś jest bowiem w nieustannym zainteresowaniu dużych podmiotów światowej geopolityki. Tak uważa również Władimir Konobiejew, który twierdzi, że w rywalizacji o RIMLAND (pojęcie Mackindera21, przejęte przez rosyjskich teoretyków geopolityki – Sorokina, Dergaczowa, Dugina i wielu innych) może doprowadzić do zgody USA na jakikolwiek projekt ideologiczny, który opanowałby Europę (panslawizm, pangermanizm), dzięki czemu łatwiej byłoby w tak skupionym środowisku zarządzać zjawiskami makropolitycznymi i makrogospodarczymi22.
W istocie jednak, jak zauważa niezależny białoruski politolog Andriej Fiodorau, to instrumentalne zainteresowanie Białorusią pochodzi tylko ze strony Rosji23. Fiodorau pisze, że Białoruś, z woli jej władz, ale wbrew konstytucji została wciągnięta w faktyczny sojusz wojskowy z Rosją. Korzyści dla Rosji płynące z takiego sojuszu przedstawił generał Leonid Iwaszow, były szef Departamentu Współpracy Militarnej w Ministerstwie Obrony Federacji Rosyjskiej, a obecnie wiceprezydent Akademii Nauk Geopolitycznych. Jego zdaniem, Białoruś to dla Rosji:
-
przyczółek militarno-strategiczny, izolujący środki wojskowego oddziaływania NATO od terytorium rosyjskiego na linii smoleńsko-moskiewskiej;
-
zewnętrzna osłona rosyjskich wojsk na zachodnim kierunku strategicznym;
-
system informowania o sytuacji w powietrzu i na lądzie, oraz o dyslokacji wysuniętych rosyjskich obiektów wojskowych (radar w Baranowiczach, lotnisko pod Lidą, itp.);
-
część składowa kompleksu przemysłu obronnego;
-
pogranicze duchowe między prawosławiem z jednej strony, a katolicyzmem i protestantyzmem z drugiej;
-
wsparcie dla Obwodu Kaliningradzkiego, Floty Bałtyckiej i narzędzie politycznego oddziaływania na Litwę.
Fiodorau nie kryje irytacji, że oświadczenia Iwaszowa to w istocie wciąganie Białorusi w ewentualny konflikt NATO-Rosja. Moskwie zaś zależy na procesie integracji, gdyż w tej stawce idzie o:
-
możliwość utraty sprawdzonego sojusznika i przejście jego potencjału na stronę przeciwnika;
-
skrócenie czasu przelotu natowskiego lotnictwa przy ataku na Moskwę do 20 minut;
-
konieczność rozlokowania nowych oddziałów obronnych na linii smoleńsko- moskiewskiej i dodatkowych systemów obronnych wokół Moskwy,
-
konieczność kosztownej budowy obiektów systemu wczesnego ostrzegania przed atakiem rakietowym na terytorium Rosji, lub konieczność rezygnacji z takiego systemu, co doprowadzi do „oślepienia” Wojsk Rakietowych Przeznaczenia Strategicznego i utraty możliwości planowania uderzenia odwetowego (czyli do jawnej utraty znaczenia strategicznych sił jądrowych),
-
zerwanie stosunków ekonomicznych w ramach przemysłu zbrojeniowego i utraty dostępu do części zamiennych do systemów wojskowych;
-
osłabienie potencjału polityki zagranicznej Rosji, utratę prestiżu i atrakcyjności kraju jako sojusznika;
-
demoralizację społeczeństwa rosyjskiego i utratę zaufania obywateli prawosławnych (ale nie tylko), a zwłaszcza osób pełniących służbę wojskową, do władz rosyjskich.
Fiodorau uważa, że niektóre tezy Iwaszowa jako specjalisty od geopolityki można byłoby zakwestionować, ale w ogólnym zarysie trzeba przyznać, że w przypadku przystąpienia Białorusi do NATO, przy obecnych nastrojach konfrontacyjnych Kremla, straty Rosji byłyby bardzo znaczne.
W tym miejscu wypada jeszcze raz przypomnieć, że czytając prace klasyków współczesnej rosyjskiej geopolityki: Aleksandra Dergaczowa, Aleksandra Dugina czy Władimira Sorokina, porywani jesteśmy przez ducha Hegla. Doskonale to uzależnienie od geopolitycznego myślenia streszcza Ludmiła Sziszelina, która uwagę kieruje na bardziej realistyczne projekty. Autorka przyznaje, że małe państwa, skupione wokół troski o regionalne bezpieczeństwo mają szanse dyktować swoje warunki dużym graczom pod warunkiem konsekwencji, solidarności i sprawnego wykorzystywania koniunktury międzynarodowej. Okazuje się bowiem, że nie licząca się w wielkiej grze o Rimland, czy inną strefę geopolityczną malutka Gruzja stoi cały czas ością w gardle, zaś jej potencjalni i realni sojusznicy skazani są na jej rozgrywanie.24 Trudno zatem zgodzić się z tezami Geopolityki Leszka Sykulskiego, że tylko makropolityka wygrywa, zaś świat wartości trzeba odłożyć do lamusa przyłączając się do silniejszego.
Alternatywa dla geopolityki: wartości vs. terytoria
Historia polskiej „Solidarności” i polskiej drogi do demokracji może być dla wielu zwolenników myślenia geopolitycznego, a zwłaszcza zwolenników różnych teorii spiskowych, dowodem na to, że za przemianami w naszym kraju stały wyłącznie siły niezależne od woli narodu i jednostek. Do umysłu o skłonnościach geopolitycznych nie trafiają argumenty aksjologiczne, nie przekonują dowody na sprawczość i rolę jednostek, szczęśliwych zbiegów okoliczności itd. Każdy argument nieracjonalny jest poddawany surowej wiwisekcji (realizm). Dlatego niezwykle trudno wytłumaczyć wielu osobom, że ruch obywatelski może mieć charakter spontaniczny i być efektem aspiracji wolnościowych oraz rosnącej samoświadomości dużych grup? Silne przekonanie i idące za tym negatywne doświadczenia skłaniają do wiary, że instytucje państwowe i społeczne, ich działania są efektem permanentnie realizowanych eksperymentów i zabiegów socjotechnicznych, ze strony instytucji władzy. Każdej władzy.
Przykładem takiego sceptycyzmu jest interpretacja wydarzeń na Litwie z lat 1990-1991. Wskazuje się efekt spisku amerykańsko-zachodniego. Koronnym dowodem jest wykorzystywanie przez Litwinów technik walki bez przemocy, wprost zaczerpniętych z podręczników prof. Gene Sharpa25. W publicystyce postsowieckiej uważa się, iż to on osobiście sterował procesem dekompozycji ZSRS, podpowiadając m.in. litewskiemu „Sajudisowi”, (ponoć z ukrytego sztabu w jednym z krajów skandynawskich), jak pokojowymi metodami zwalczać sowiecki OMON i bronić niepodległości pod parlamentem i wieżą telewizyjną w Wilnie. Tak twierdzi rosyjski teoretyk systemu sowieckiego, autor obszernej książki „Cywilizacja Sowiecka” Profesor Siergiej Kara-Murza26 który jest obiektem admiracji wielu środowisk (również w Polsce) uznających wyższość geopolityki nad ruchem obywatelskim i podmiotowością społeczną. Kara-Murza27 uznaje Gene Sharpa za jednego z winnych rozpadu ZSRS, czyli współwinnego „największej geopolitycznej tragedii XX wieku”. Twórczość i aktywność społeczna Sharpa stawia nas wobec zderzenia dwóch zasadniczo sprzecznych, wykluczających się społeczno-politycznych. W pierwszej zakładamy możliwość funkcjonowania podmiotowości i autentycznej reprezentacji, w drugim przypadku z góry ją przekreślamy uznając, iż wielkimi masami społecznymi nie rządzą idee i wartości tylko interes wąskich grup (kapitał, oligarchia, klany, wszelakie służby specjalne i niespecjalne, dyktatorzy, ich policyjny aparat itd.). Z biografii akademickiej Sharpa dowiadujemy się, że to raczej doświadczenia ruchów obywatelskich w krajach Azji (np. Birma, Tajlandia, Chiny) przyczyniły się do teoretycznego wykorzystania przez niego w późniejszych publikacjach doświadczeń „refolucji” w krajach Europy Wschodniej. Nie odwrotnie. Mało tego, możemy podejrzewać, że we wczesnych latach „zimnej wojny” Sharp był bliższy ruchom lewicowym, sympatyzującym z „pokojowym krajem Rad” niż z antysowiecką „konserwą” w Ameryce i Zachodniej Europie. Habent sua fata libelli…..
Twórczość Gene Sharpa stanowi więc po latach, swoistą erratę akademicką do wykładu nt. systemów opartych na pierwotności aksjologii w relacjach społecznych i międzynarodowych. Dziś nie wszyscy rozumieją, dlaczego jest tak silnie atakowany jego sposób i „technologie” aktywności anty-dyktatorskiej. Dla przeciwników Sharpa, w ich świecie interesów, ekonomicznych korzyści, geograficznych zależności, nie ma miejsca na wartości. Warto to mieć na uwadze, kiedy słyszy się różne „geopolityczne” interpretacje społecznych wybuchów, protestów i „majdanów”. Ataki na Gene Sharpa ze strony obrońców geopolityki (zwłaszcza postsowieckiej) opierają się także na przekonaniu, że tylko skuteczne zarządzanie wyobraźnią ludzi, techniki manipulacyjne, oddziaływanie na system potrzeb wielkich mas są w stanie dać efekt w postaci przejmowania
władzy. Metody społecznej aktywności bez stosowania przemocy (non-violence) dla zwolenników
geopolityki są takim samym katalogiem techniki i operacji jak zarządzanie wojskiem, policją czy służbami specjalnymi. Specjaliści od szkolenia służb mundurowych poświęcają Sharpowi wiele miejsca uznając jego twórczość za doskonały przykład możliwych działań dezintegracyjnych, uderzających w morale żołnierza czy policjanta. Sharp jest więc szanowanym wrogiem, gdyż opisane przez niego techniki okazały się skuteczne w wielu krajach na świecie.
W wielu krajach b. ZSRR odradzający się system autorytarny, manipulowanie procesem wyborczym, demonstracjami, operacje medialne itd. pokazują, że wojna o władzę nad społeczeństwem dawno już zeszła z poziomu „walki o terytoria” na poziom walki o
dusze i umysły. Jesteśmy tego świadkami i dzisiaj patrząc na losy i wyzwania środowisk obywatelskich w Rosji, na Ukrainie, Białorusi. W lżejszej formie ta wojna z użyciem potężnych narzędzi dezinformacji i manipulacji dotyczy wielu innych krajów nie wyłączając i Polski.
Reasumując, siłą Polski jest jej atrakcyjność jako partnera, zwłaszcza dla sąsiadów, których tysiące, coraz chętniej, przyjeżdżają do naszego kraju, pracują, studiują i osiedlają się.
Siłą Polski jest przesłanie „Solidarności” i pewien styl życia, wyszydzany czasem jako prowincjonalny i konserwatywny, który przetrwał mimo wielu lat komunistycznej obróbki.
Siłą Polski jest jej koalicyjna zdolność do tworzenia w regionie sojuszy opierających się dominującym mocarstwom. Tym historycznym i tym ambitnym nacierającym na nasz region.
Słabością Polski jest grono polityków, którym marzy się dominacja i wygrywanie za wszelką cenę. To proszenie się o katastrofę. Nie będziemy ani wice-Rosją ani wice-Ameryką. Jedyne co może być atrakcyjne to budowanie wspólnego systemu wartości, we wspólnej części Europy, w oparciu o proste przesłanie jakie 40-lat temu skierował do narodów Europy Wschodniej Zjazd „Solidarności”. W tym solidarnym przesłaniu tkwi nasza siła i za to nas szanują sąsiedzi. To może być polska odpowiedź na pułapki geopolityki.
Warszawa – Tbilisi, sierpień-październik 2020 r.
1 Encyklopedia Columbia podaje: geopolitics, method of political analysis, popular in Central Europe during the first half of the 20th cent., that emphasized the role played by geography in international relations. Geopolitical theorists stress that natural political boundaries and access to important waterways are vital to a nation’s survival. The term was first used (1916) by Rudolf Kjeflen, a Swedish political scientist, and was later borrowed by Karl Haushofer , a German geographer and follower of Friedrich Ratzel . Haushofer founded (1922) the Institute of Geopolitics in Munich, from which he proceeded to publicize geopolitical ideas, including Sir Walford J. Mackinder’s theory of a European heartland central to world domination. Haushofer’s writings found favor with the Nazi leadership, and his ideas were used to justify German expansion during the Nazi era. Many expansionist justifications, including the American manifest destiny as well as the German Lebensraum, are based on geopolitical considerations. Geopolitics is different from political geography, a branch of geography concerned with the relationship between politics and the environment.
Encyklopedia Britannica wprawdzie skłania się ku określeniu „geopolitics” jako „political sciense”, ale raczej w kierunku metody badań w naukach o polityce w oparciu o osiągnięcia geografii. Nie bez znaczenia jest, że tu autorem hasła encyklopedycznego jest prof. Daniel Deudney z John Hopkins University.
2 Kazimierz Wędziagolski, relacjonując swoje rozmowy z Dmowskim w Paryżu, kąśliwie zauważył, że przywódcę Komitetu Narodowego najbardziej obchodziło, aby w polityce zachodnioeuropejskiej Polska stała się „małą wice-Rosją” (zob. K. Wędziagolski, Pamiętniki, Warszawa 2007, s. 405–416.);
3 Na proces reimperializacji Rosji zwracają też uwagę liczni rosyjscy eksperci, zob. na przykład zbiór wypowiedzi w książce wydanej przez Fundację Batorego („Imperium Putina” Warszawa, 2007) i w nim zwłaszcza teksty autorstwa L. Szewcowej czy A. Moszesa poświęcone temu zagadnieniu.
4 A. Dugin, Osnowy geopolitiki, Moskwa, 1997, s. 224-228;
5 Zob. T. Pawluszko, Polskie kłopoty z geopolityka, z Rosją w tle, Nowa Europa Wschodnia, 3/2020, ss. 63-68;
6 Zob. W.A. Dergaczow, Geopolityka publikacja internetowa dostępna ma stronie Instytutu Geopolityki Profesora Dergaczowa, http://dergachev.ru/Russian-encyclopaedia/index.html; (wejście 12.05.2011);
7 K. E. Sorokin, Geopolitika sworiemiennosti i geostrategija Rasiji, Moskwa, 1996;
8 Zob. L. Moczulski, Geopolityka. Potęga w czasie i przestrzeni, Warszawa, 2009; s. 510; .
9 Zob. M. Emerson, The Elephant and the Bear – The European Union, Russia and Their Near Abroad, Raport CEPS, Bruksela, październik , 2001;
10 Tamże, s.12.
11 Tamże s. 13;
12 Por. tamże s. 217-221;
13 Tamże s. 224;
14 Tamże s. 228;
15 Tamże s. 229.
16 Zob. prace i rezultaty badań socjologicznych prof. O. Manajewa, www.iiseps.org;
17 Zob.: W. Babkou, „Biełarus’ w geopoliticzeskom izmierieniji”, [w:] „Biełaruskaja Dumka”, nr 6 i nr 7 z 2010;
18 Autor w sposób pośredni nawiązuje do projektu Związku Europejskiego prezentowanego przez Siergieja Karaganowa.
19 Zob.: W. Kononiejew, Wastocznoje partniorstwo:perspektywy i skry tyje smysły, [w:] „Bełaruskaja dumka”, nr 7 z 2009 s.46-51;
20 Zob.: S. Łomow, Pa nowym prawiłam, [w:] „Biełaruskaja dumka”, nr 3 z 2008, s. 34-37;
21 W książce H.J. Mackindera Idee demokratyczne i społeczeństwo” (Democratic Ideals and Society) autor zapisał zdanie, które od ponad 80 lat pobudza wyobraźnię wielu zwolenników geopolityki: „Kto panuje we wschodniej Europie-panuje nad sercem Eurazji. Kto panuje nad sercem Eurazji-ten panuje nad wyspą światową-kto panuje nad wyspą światową ten panuje nad światem”
22 W. Konobiejew, Bitwa za Rimliend. Resurs stran wastocznoj Jewropy w Gieostrategii ZSZA i Jewroazji, [w:] „Biełaruskaja dumka”, Nr 3 z 2009 r. ss. 55-59;
23 Zob.: A. Fiodorau, „Stosunki na linii Białoruś-NATO:stan obecny i perspektywy na przyszłość”, [w:], Białoruś – w stronę zjednoczonej Europy”, (red. M. Maszkiewicz), Wrocław, 2009, s. 139-156;
24 Cyt. L. Sziszelina, Wastocznaja Jewropa: dwa diesiatiletija Mieżdu Maskwoj i Briuselliej, [w:] „Sowriemiennaja Jewropa”, Moskwa, nr 4(36) z 2008, s.81.
25 Zob. G. Sharp, Od dyktatury o demokracji, https://archiwumfwip.files.wordpress.com/2013/03/gene-sharp-od-dyktatury-do-demokracji-drogi-do-wolnoc59bci.pdf; Warszawa 2013;
26 Prof. S. Kara-Murza jest autorem pomnikowej pracy „Cywilizacja sowiecka”, Moskwa 2008; a także wielu innych książek „demaskujących” spiski przeciw „narodowi sowieckiemu”, w tym „kolorowe rewolucje” (wśród jego książek rozchodzących się w wielotysięcznych nakładach: „Antysowiecki projekt”, „Pomarańczowa mina”, „Rewolucja na eksport” i kilka innych);
27 Nie należy mylić z opozycjonistą i byłym współpracownikiem Borysa Niemcowa – Władimirem Kara-Murza.